Dajcie mi człowieka! Niech będzie, jak ja, mętny, niedojrzały
Nieukończony, ciemny i niejasny
Świetny wywiad Doroty Wodeckiej ze Stasiukiem.
Kto ma Piano, niech czyta.
"Płakał pan, gdy przyjechał do Bełżca pierwszy raz?
- Mógłbym płakać nad pojedynczym losem, ale nie nad 500 tys. ludzi zmielonych młynkami do zboża. To wszystko jest tak przeraźliwe, że przekracza możliwość odczuwania. Kiedy myślę o dźwigach wyrywających zgniłe mięso z dołów, to w pewien sposób odczuwam fascynację tą amatorką, nieporadnością, tą fizyką Zagłady odartą z majestatu śmierci i człowieczeństwa.
W jakiejś ukraińskiej gwarze Bełżec znaczy ''ciemna dolina'', ''ciemny parów''.
Jak w psalmie: ''A choćbym zeszedł w ciemną dolinę śmierci, nie będę lękać się złego, bo Ty jesteś ze mną''. Myśli pan o ich strachu?
- Nie jestem w stanie wyobrażać sobie każdego z osobna. Ich płaczu, strachu, krzyku. Ci, którzy tu przyjeżdżali, nie mieli imion, nie mieli nazwisk, nie zachowały się po nich żadne dokumenty. Jest tak, jak pisałem: ''Topielec wyjdzie z wody, wisielec zejdzie ze sznura, pogrzebany się wygrzebie, a po spalonym nic. Jakby go nie było''.
(...)