Dajcie mi człowieka! Niech będzie, jak ja, mętny, niedojrzały
Nieukończony, ciemny i niejasny
Osobista wycieczka Stefana Szlachtycza (kogo? no właśnie...) do Mrożka.
Dawno nie czytałam tak zjadliwego wspomnienia o zmarłym. I nawet nie chodzi o to, że zmarły, i że nie można źle wobec tego mówić.
Tekst z cyklu: w końcu mogę ogłosić światu jaki ten Mrożek zły był, wcale nie taki wielki. Ale też zionący zawiścią - piętrzy się ze zdania na zdanie. Wrażenie, że Szlachtycza boli, że jego nazwisko może pamięci przyszłej nie przetrwać. A Mrożka przetrwa.
(sama musiałam sprawdzić, kto zacz ten Szlachtycz)