Dajcie mi człowieka! Niech będzie, jak ja, mętny, niedojrzały
Nieukończony, ciemny i niejasny
"To moja ostatnia podróż literacka już z zamąconą głową, jakaś bezsensowna wycieczka pociągiem, który nie wiadomo, w którą stronę jedzie. Głowa mi pęka, może również serce trzeszczy w szwach i nie wiem, dokąd jadę do swojej babki, żeby zanurzyć się w dawno zapomnianą pospolitość egzystencji, kiedy było mało ludzi i dużo bogów albo kiedy będzie dużo ludzi i żadnego boga."
Pośpiejem, fintifluszki, wesoło popierdujące konie, Żyd Eliasz, "ubóstwo banału i banał ubóstwa", Helena w rozdarciu.
Czytając - nie pośpiejem.
"Wszystko się jednak dobrze skończyło, bo ja przecież mimo wszystko jestem, bo ja wszak żyję. Ale czy ja mogę być pozytywnym zakończeniem jakiejkolwiek historii?"
Tadeusz Konwicki, Bohiń, wyd. Czytelnik, Warszawa 1987, s. 153, 183